Wojciech Matusiak: Z najnowszego opracowania Banku Światowego „Jak pogodzić elastyczność ze sprawiedliwością" wynika, że umowy terminowe, w tym tzw. śmieciówki, mają szkodliwy wpływ na rynek pracy, jednak z drugiej strony przyczyniły się do wzrostu zatrudnienia w Polsce.
Jan Rutkowski: Polskim problemem jest nie to, że umowy nietypowe, w tym cywilnoprawne, występują, lecz że są nadużywane. Umowy elastyczne występują w tej czy innej postaci w każdym kraju, np. Niemcy wprowadziły tzw. minijobs, w Anglii to „zero - hours", podobne umowy występują we Włoszech. Zawsze musi być pewien margines elastyczności, bo regularna umowa nie pasuje do każdego charakteru pracy. Szczególnie w nowej gospodarce, w której lynekpracy jest coraz bardziej płynny.
Jak w Polsce umowy cywilnoprawne są nadużywane?
Są nadużywane w tym sensie, że ich stosowanie nie jest uzasadnione nietypowym charakterem pracy. Są takie stanowiska, do których te umowy pasują, ale to stosunkowo nieduży procent zawieranych umów cywilnoprawnych w Polsce. Częściej są stosowane do prac typowych, od godz. 8 do 16. Nie wynikają z charakteru pracy, lecz z silniejszej pozycji przetargowej pracodawcy. Na umowach elastycznych pracują też np. informatycy. Dla nich to korzystna forma, bo mogą brać zlecenia od wielu firm jednocześnie. Jednak znacznie częściej pracodawcy stosują umowy cywilnoprawne zamiast etatów, ponieważ to dla nich tańsze i korzystniejsze. W efekcie powstaje dualny rynek pracy. Ma to negatywne skutki - zarówno ekonomiczne, jak i społeczne.
Jakie to skutki?
Podział pracowników na lepszych i gorszych, co prowadzi do napięć społecznych. Część pracownikówjest do takich umów po prostu zmuszana. Są traktowani niesprawiedliwie, znajdują się w gorszej pozycji niż osoby, które wykonują podobną, a czasami identyczną pracę na etacie. Po drugie, negatywny wpływ nakapitał ludzki i wydajność pracy. Jest duża grupa osób, które mają bardzo niepewną sytuację w pracy, co osłabia ich motywację. Jednak mają zatrudnienie - to druga strona medalu. Alternatywa jest taka, że gdyby wyeliminować umowy elastyczne, to część osób dostałaby stałe etaty, ale jakaś część po prostu straciłaby pracę albo pracowała nieformalnie. Umowy cywilnoprawne bardzo uelastyczniłypolski rynek pracy. Dzięki umowom elastycznym - to moje zdanie - przeszliśmy suchą stopą przez kryzys. Odmiennie niż w innych krajach zatrudnienie w tym czasie nie tylko nie spadło, ale wręcz wzrosło. Poza tym w efekcie globalizacji i zmian technologicznych tradycyjnych stabilnych miejsc pracy będzie coraz mniej.
Czyli, jak mówiła „Wyborczej" Henryka Bochniarz, etatów nie będzie?
To sygnalizowanie pewnego trendu, ale jest w tym spora przesada. Ja bym to ujął inaczej. Etaty będą inne niż te, do któiychjesteśmy przyzwyczajeni. Etat nie będzie oznaczał pewności pracy. Pracaprzez całe życie najeclnym stanowisku to już przeszłość. W USA już dziś 50-letni pracownik ma za sobą średnio 12 miejsc pracy. Pracę będziemy musieli zmieniać coraz częściej.
Mało kto zwraca uwagę, że umowy śmieciowe hamują dzietność. Ostatnio usłyszałem od koleżanki: „Przed zajściem w ciążę powstrzymuje mnie tylko to, że nie mam etatu".
To miecz obosieczny. Pracodawcy kalkulują w ten sposób: młoda kobieta może zajść w ciążę, więc może lepiej jej nie zatrudnić w ogóle albo zatrudnić mężczyznę. Np. nie wiadomo, jak długo kobieta będzie na urlopach, nieobecna w pracy. Alternatywą jest właśnie zastosowanie umowy cywilnoprawnej, która nie wiąże na stałe pracodawcy z pracownikiem. Pracodawcy postępują ze swojego punktu widzenia racjonalnie - przerzucają niepewność związaną z etatem na pracownika, korzystając z silniejszej pozycji na rynku pracy. Ale dzięki temu młodym kobietom łatwiej jest dostać pracę. Zawsze jest coś za coś.
Ale to zysk krótkoterminowy. Jeśli będzie się rodzić mało dzieci, to za kilka lat nie będzie miał kto kupować produktów i usług wytwarzanych przez te firmy.
To prawda. Racjonalność indywidualna pracodawcy nie zawsze się pokrywa z racjonalnością społeczną. Ale przypisywanie spadku dzietności w Polsce głównie zmianom na rynku pracy jest nieuzasadnione. Tu działa 15-24 25-34 35-54 55-64 lata lata lata lata wiele różnych czynników, w tym zmiany kulturowe i w systemie wartości (kariera zawodowa albo dziecko).
Jedna z moich koleżanek pracowała na umowie cywilnoprawnej jak na etacie. Gdy zaszła w ciążę, musiała odejść. Gdyby jej mąż nie miał dobrze płatnej pracy, nie poradziliby sobie. Kiedy chciała wrócić, jej miejsce było już zajęte.
Sytuacja kobiet na rynku pracy jest trudniejsza niż mężczyzn. Kobiety, które chcą robić karierę zawodową i jednocześnie mieć dzieci, czekają trudne wybory. Dziecko utrudnia karierę, a ta często utrudnia posiadanie dzieci. Moim zdaniem akurat umowy cywilnoprawne dają większe szanse na zaistnienie kobietom na rynku pracy. Alternatywą dla umowy cywilnoprawnej niekoniecznie jest etat. Bardziej prawdopodobne jest bezrobocie.
Chyba na Zachodzie jest łatwiej pogodzić pracę z macierzyństwem.
Tu nie ma niestety cudownychroz-wiązań. W Niemczech, gdzie aktywność zawodowakobiet jest bardzo wysoka, wiele z nich jest zatrudnionych na niepełnym etacie.
Ale jednak na etacie, a nie na umowie cywilnoprawnej.
Generalnie wysokiej aktywności zawodowej sprzyjają elastyczne formy zatrudnienia, w tym praca na niepełny etat.
W Holandii czy Szwajcarii elastyczność na etacie jest olbrzymia, ludzie zamiast na elastycznych umowach pracują na trzy piąte czy jedną siódmą etatu.
To prawda. U nas praca na niepełnym etacie jest bardzo mało popularna. Dokładnie nie wiemy dlaczego. Ale umowy cywilnoprawne często są równoznaczne z pracą na niepełny etat. Po prostu praca w niepełnym wymiarze czasu przybrała u nas inną postać.
Jak wypadamy na tle innych krajów?
Powszechnie wiadomo, że w Polsce umowy terminowe są stosowane częściej niż w innych krajach UE. Co czwartypracownikjest zatrudniony na umowie terminowej. Z tym że są to nie tylko umowy cywilnoprawne. GUS nie rozróżnia umów o pracę na czas określony i umów cywilnoprawnych, choć z punktu widzenia pracodawców i pracowników są to odrębne kategorie.
A ile jest samych umów śmieciowych w Polsce?
Około 1,4 miliona. Pracodawcy uciekają w umowy nietypowe tam, gdzie rynek pracyjest sztywny- np. w Hiszpanii, Portugalii czy we Włoszech. Bardzo mało występuje takich umów w Danii czy Wielkiej Brytanii, gdzie rynek pracy jest elastyczny.
0 ile mielibyśmy wyższe bezrobocie, gdyby nie było śmieciówek?
Takie symulacje trudno zrobić, jednak w przybliżeniu, kiedy koszt pracy rośnie o 10 proc., to zatrudnienie spada o 3-4 proc. Nie ulega wątpliwości, że gdyby zrobić radykalny krok 1 w ogóle zlikwidować umowy cywilnoprawne, to zatrudnienie by spadło, a bezrobocie wzrosło.
Nasz sukces na rynku pracy w ostatnich latach to w dużym stopniu efekt rozpowszechnienia się elastycznych umów, w tym cywilnoprawnych. Jednak odbyło się to kosztem wzrostu nierówności na rynku pracy. Znów coś za coś. Ale uważam, że należy i można pogodzić większą elastyczność zatrudnienia ze sprawiedliwością.
RECEPTA BANKU ŚWIATOWEGO?
Jednolita umowa o pracę
W skrócie pracownicy na etatach muszą oddać część przywilejów, żeby pomóc tym, którzy są w gorszej sytuacji.
Bank Światowy zaleca wprowadzenie tzw. jednolitej umowy 0 pracę. Z założenia eliminuje ona podział pracowników na lepszych 1 gorszych. Jest to koncepcja wypracowana przez ekonomistów, która zyskuje popularność w Europie i różne kraje rozważają jej wprowadzenie.
Jak to miałoby wyglądać? Dominującą formą stanie się umowa o pracę na czas nieokreślony, umowy o pracę na czas określony zostają wyeliminowane, a umowy cywilnoprawne zostają zepchnięte na margines. Ale jednocześnie jednolita umowa o pracę musi być znacznie bardziej elastyczna niż obecnie. Chodzi o to, żeby pracodawca nie obawiał się zatrudniać pracownika; by mógł go zwolnić, gdy ten się nie sprawdzi albo zmieni się sytuacja na rynku.
Obecnie zwolnienie pracownika jest trudne, dlatego firmy unikają umów na czas nieokreślony.
Prowadziliśmy ostatnio wywiady z pracodawcami, jeden z nich stwierdził, że zatrudnić pracownika na etat to jak adoptować dziecko. Bardzo trudno np. udowodnić przed sądem, że pracownik nie ma odpowiednich kwalifikacji, jest mało wydajny lub zbędny w firmie. Z reguły sądy pracy orzekają w takim przypadku na korzyść pracownika i przywracają go do pracy. Dlatego pracodawca jest ostrożny i niechętnie oferuje etat. Proponujemy, żeby ochrona zatrudnionego miała postać pieniężną, a rekompensata za zwolnienie rosła wraz ze stażem pracy. Każde zwolnienie za rekompensatą byłoby uzasadnione, z wyjątkiem dyskryminacji, np. ze względu na niepełnosprawność - wylicza Jan Rutkowski, główny ekonomista Banku Światowego do spraw polityki socjalnej i rynku pracy.
Ostatnio takie przepisy wprowadziły w życie Włochy. Jest jeden kontrakt na czas nieokreślony, ochrona pracy rośnie wraz ze stażem i ma głównie formę finansową. - W Banku Światowym staramy się znaleźć takie rozwiązanie, które pozwoli pogodzić elastyczność z punktu widzenia pracodawców z poczuciem bezpieczeństwa po stronie pracowników. Chodzi nam o to, aby pracodawcy nie obawiali się zatrudnić na etat, aby tworzyli nowe miejsca pracy, aby łatwiej było znaleźć dobrą pracę. Uelastycznienie umowy o pracę to jest koszt, który powinni zapłacić pracownicy na etatach, żeby umożliwić wyjście z marginesu rynku pracy tym, którzy są na nim outsiderami. Ktoś musi oddać część przywilejów, żeby pomóc tym, którzy są w gorszej sytuacji - przekonuje Rutkowski.
Do tego potrzeba zgody i pracodawców, i związków zawodowych, i polityków. Według Banku Światowego zarówno OPZZ, jak i „Solidarność" wyraziły wstępne zainteresowanie. Po stronie pracodawców zainteresowanyjest Lewiatan. Ministerstwo Pracy również przygląda się tej koncepcji.