Polska ma za sobą najlepsze 25 lat w swojej historii. W tym okresie została mistrzem Europy we wzroście gospodarczym, wyprzedzając wszystkie inne kraje posocjalistycznej transformacji oraz całą Europę Zachodnią - piszą przedstawiciele Banku Światowego.
Wciągu ostatnich 20 lat Polska była również najszybciej rozwijającą się gospodarką na świecie wśród krajów na podobnym poziomie rozwoju.
W tym roku poziom dochodu z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej przekroczy 26 000 dol. i wyniesie ponad 65 proc. dochodów w strefie euro; będzie to zarówno w ujęciu bezwzględnym, jak i relatywnym, najwyższy poziom dochodów od 1500 r. Na dobre rozpocznie się polski nowy, złoty wiek.
Nie spocząć na laurach
Sukces w przeszłości nie gwarantuje jednak sukcesu w przyszłości. Polska nie może spocząć na laurach. Biorąc pod uwagę żnaczną lukę w wydajności pracy - PKB na godzinę pracy w Polsce to mniej niż połowa tego, co w Niemczech - w bliskiej przyszłości absorpcja technologii, innowacji nowych tylko dla danej firmy i kraju, nadal będzie motorem napędowym wzrostu wydajności sektora prywatnego. Nie umożliwi to jednak utrzymania - nie mówiąc już o przyspieszeniu - wzrostu gospodarczego w długim okresie, kiedy Polska zacznie się zbliżać do poziomu wydajności pracy na Zachodzie i będzie coraz mniej miejsca dla prostej imitacji technologii.
Inwestycje w B+R oraz w innowacje będą musiały rosnąć o wiele szybciej. Gospodarka może wpaść w stagnację, jeśli Polska nie zacznie przechodzić od naśladowania innych do generowania własnych pomysłów, od ilości do jakości, od chipsów ziemniaczanych do chipów komputerowych.
Dzisiaj Polska nie wydaje wystarczająco dużo na B+R i innowacje, a efekty tych wydatków wydają się być znacznie mniejsze niż w przypadku innych krajów Europy Środkowej. W roku 2013 nakłady na B+R wyniosły zaledwie 0,9 proc. PKB, co plasuje Polskę w ogonie rankingów europejskich. W szczególności nakłady sektora prywatnego na B+R były wyjątkowo niskie, stanowiąc zaledwie jedną trzecią łącznych wydatków na B+R.
Żeby to zmienić, konieczna jest fundamentalna modernizacja systemu publicznego wsparcia innowacji i przeorientowanie go w kierunku najlepszych światowych praktyk i większej roli sektora prywatnego. Status quo absolutnie nie wystarczy.
Polska nie może sobie pozwolić na zwiększenie wydatków publicznych na B+R i osiąganie w dalszym ciągu mizernych wyników. Efektywne zainwestowanie niemal 10 mld euro funduszy europejskich, które będą dostępne dla Polski do roku 2020 będzie kluczem do tworzenia nowej wiedzy, udoskonalania technologii i przełomowych innowacji.
Czego więc trzeba, by wypromować globalnego czempiona z Polski? Przenieść poziom i jakość innowacji z polskiej ekstraklasy do Ligi Mistrzów. Co mogą w tym celu zrobić polskie władze?
Sugerujemy pięć priorytetów dla polityki innowacji.
■ Po pierwsze, należy się skupić na wynikach, a nie na nakładach.
Polska musi odejść od prostego dzielenia środków unijnych i skoncentrować się na zwrocie z inwestycji i mierzalnych wynikach gospodarczych. W ostatniej tak szczodrej unijnej perspektywie budżetowej nie powinno mieć znaczenia, ile pieniędzy zostało wydanych, ale jakie osiągnięto dzięki nim rezultaty.
Trzeba wspierać firmy i badaczy w odkrywaniu niezbadanych obszarów, identyfikować przedsiębiorców, którzy traktują innowacje jako kluczowe źródło swojej konkurencyjności i dostarczać im usług na najwyższym światowym poziomie oraz zachęcić tradycyjne firmy rozpieszczone niskim kosztami pracy, wysoką jakością kapitału ludzkiego, obszernym rynkiem krajowym i słabym złotym, do mozolnego budowania kompetencji w prowadzeniu B+R i systematycznego wprowadzania innowacji.
■ Po drugie, biznes musi być u steru.
Jak dotąd, znaczna część finansowania przeznaczanego na B+R i innowacje kierowana była do nauki i do publicznych instytutów badawczych, które nadal bardziej koncentrują się na badaniach i publikacjach niż na komercjalizacji. W przyszłości należy się skoncentrować na bardziej bezpośrednim wsparciu działań badawczo--rozwojowych w przedsiębiorstwach, zapewniając przy tym, że publiczne środki nigdy nie będą wydawane bez proporcjonalnego wkładu pieniędzy ze strony biznesu. Tam, gdzie są prawdziwe prywatne pieniądze, tam szanse na sukces są o wiele większe.
Priorytety polityki innowacyjnej państwa, tzw. inteligentne specjalizacje, nie powinny być zapisane na stałe jak dziesięć przykazań, ale podlegać ciągłej weryfikacji, wykorzystując bezpośredni dialog z biznesem, ciągły rekonesans nowych wyłaniających się potencjałów biznesowych i technologicznych oraz odkrywanie rzeczywistych potrzeb przedsiębiorstw i barier ich wzrostu.
■ Po trzecie, należy się skupić na wdrożeniu.
Strategie są ważne, ale diabeł zawsze tkwi w szczegółach. Choć wszyscy w kraju zdają się zgadzać co do wzniosłych celów, mało kto sprawdza, czy te cele mają coś wspólnego z efektami. Działo się tak często w poprzedniej perspektywie, kiedy pieniądze miały być wydane na obarczone wysokim ryzykiem innowacje, a skończyło się na finansowaniu kupna mało ryzykownych technologii; miało być wsparcie dla MSP, a skończyło się wsparciem dla dużych firm; miało być finansowanie B+R w przedsiębiorstwach, a skończyło się dotacjami dla naukowców i wykładowców.
W nowej perspektywie kluczowe więc będzie stworzenie efektywnych systemów selekcji projektów tak, aby pieniądze dotarły tam gdzie są najbardziej potrzebne, finansując młode, ryzykowne i innowacyjne przedsiębiorstwa oraz technologicznie zaawansowane projekty nowe dla świata. Trzeba uprościć procedury, zmniejszyć głęboko zakorzenioną wśród instytucji publicznych niechęć do ryzyka i pozwolić urzędnikom przestać się bać wyjść z biura i rozmawiać z biznesem
■ Po czwarte, konieczne jest otwarcie na świat
W globalnej wiosce, bez kontaktów z zagranicą sami niewiele wymyślimy. Warto więc, aby polscy przedsiębiorcy i naukowcy zaczęli składać wnioski o finansowanie po angielsku, by wprowadzić zagranicznych ekspertów do paneli inwestycyjnych decydujących o selekcji projektów, oraz zacząć recenzować polskie pomysły badawcze za granicą.
Trzeba też otworzyć na świat uczelnie. Zagraniczny profesor na polskiej uczelni nie powinien być tak częstym widokiem jak zaćmienie słońca. Coraz trudniejsze też powinno być uzyskanie lub utrzymanie profesury bez znajomości języka angielskiego, współpracy międzynarodowej czy publikacji w czasopismach międzynarodowych.
.
Kluczowe znaczenie będzie też miało otwarcie Polski na naukowców, młodych przedsiębiorców, specjalistów ds. funduszy venture capital oraz profesjonalnych zarządców parków technologicznych i inkubatorów. Podobnie jak w latach 90. kiedy zaimportowaliśmy zagraniczny know-how w dziedzinie bankowości i dobrze na tym wyszliśmy, tak teraz czas na import know-how w prowadzeniu B+R i innowacji.
Wreszcie, Polska powinna wysyłać jak największą liczbę swoich obywateli na studia i programy badawcze za granicą, na najlepszych uniwersytetach, a po powrocie pomóc im w ponownej integracji i rozwinięciu skrzydeł
■ Na koniec, należy inwestować w budowę potencjału instytucjonalnego i środowiska gospodarczego przyjaznego dia biznesu.
Wszystkie państwowe strategie będą tylko tak dobre, jak instytucje i ludzie, którzy je będą wprowadzali w życie. Jeśli państwu naprawdę zależy na innowacjach, w instytucjach wsparcia innowacji należałoby zatrudniać tylko najlepszych profesjonalistów, wykwalifikowanych w innowacjach i podejmowaniu ryzyka. To nie mogą być standardowi biurokraci, którzy nie zgodzą się na nic nowego, czego wcześniej ktoś już nie zrobił.
Należy równocześnie stworzyć ścieżki przyspieszonej oceny wniosków o granty i podejmowania decyzji w maksymalnie 60-90 dni. Należy też wprowadzić ulgę podatkową na B+R dla średnich i dużych przedsiębiorstw, bo Polska pozostaje w tej kwestii w tyle za większością Europy, oraz promować przyjazny system opodatkowania praw własności intelektualnej i inwestycji venture capital.
Polska ma szansę powtórzyć ogromny sukces ostatnich 25 lat i dogonić Zachód po raz pierwszy w historii. Żaden kraj na świecie oprócz producentów ropy nie stał się jednak bogaty bez innowacji. Z Polską nie będzie inaczej. Musimy być na to gotowi.