Polska w zeszłym roku przeznaczyła nieco ponad 1,4 mld zl na pomoc rozwojową dla biedniejszych krajów. To dużo czy mało?
Leszek Baj
–Polska zbyt mało przykłada się do pomocy rozwojowej dla biedniejszych krajów. Patrząc na wasz potencjał gospodarczy - można by zrobić więcej - uważa Xavier Devictor, menedżer Banku Światowego w Polsce i krajach bałtyckich.
Polska od lat jest beneficjentem różnego rodzaju wsparcia. Dostajemy miliardy euro z funduszy europejskich m.in. na budowę infrastruktury. Przez ostatnie dwie dekady Bank Światowy udzielił nam tanich pożyczek wartych w sumie 12,4 mld dol. Jednak polska pomoc rozwojowa dla biedniejszych krajów według OECD wzeszłym roku sięgnęła je dynie 0,09 proc. naszego dochodu narodowego.
W sumie pomoc Polski w ramach „oficjalnej pomocy rozwojowej" przekroczyła w zeszłym roku 1,4 mld łl (dane resortu spraw zagranicznych). To pieniądze, z których finansowane są projekty w innych krajach. Naszymi priorytetami jest „demokratyzacja i prawa człowieka oraz transformacja systemowa". Bo to dziedziny, w których możemy przekazać swoje doświadczenia z ostatnich 25 lat.
Jednak zdecydowaną większość naszej pomocy- około miliarda złotych - stanowi wpłata do budżetu UE oraz na Europejski Fundusz Rozwoju. Reszta pieniędzy to pomoc w ramach organizacji międzynarodowych, np. Banku Światowego, oraz pomoc bilateralna Polski dla konkretnych krajów.
Kraje bogate często kierują tam pomoc, gdzie mają większe interesy gospodarcze i polityczne. I tak np. Niemcy największą pomoc przeznaczają dla Chin, Stany Zjednoczone - dla Afganistanu, a Australia - dla Papui--Nowej Gwinei.
Zgodnie z danymi MSZ w ramach pomocy bilateralnej w zeszłym roku 110 mln zl trafiło z Polski do krajów Partnerstwa Wschodniego (Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzja, Mołdawia, Ukraina). Nasza pomoc dla krajów Azji Środkowej (głównie Afganistanu) sięgnęła 32,7 mln zl, dla Autonomii Palestyńskiej - 2,2 mln zl, a dla krajów Afryki Wschodniej - 7,4 mln zl.